iKrotoszyn.pl reklamy
Krotoszyn

"Kultury nie robi się przy pomocy nagan i kija..." Pracownicy KOK-u przerywają milczenie i apelują o pomoc w ratowaniu krotoszyńskiej kultury!

Dwie osoby wypowiedziały umowę o pracę w Krotoszyńskim Ośrodku Kultury. Temat od kilku dni odbija się szerokim echem w mediach społecznościowych. Okazuje się jednak, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Problem jest bardzo poważny. Zdecydowali się nam o nim opowiedzieć pracownicy KOK-u licząc się z konsekwencjami, jakie być może przyjdzie im ponieść za swoją szczerość i otwartość. Ale czy właśnie nie taka powinna być kultura? Swoje racje przedstawia także Joanna Jarocka, która liczy na szybkie zażegnanie konfliktu.

Czy pasja może w kimś na dobre umrzeć? Zdaje się, że nie - jak stwierdza jedna z naszych rozmówczyń - ale można jej poważnie podciąć skrzydła, a bez nich trudno wznieść się w powietrze... A w takim chyba właśnie stanie jest krotoszyńska kultura, za którą stoją przecież konkretne osoby. To właśnie one w rozmowach z nami wskazują, że zamiast pozytywnych emocji, w ich pracę wkradł się stres i niesprzyjająca tworzeniu atmosfera. Wszystko - jak twierdzą - uległo zmianie dwa lata temu, gdy stery krotoszyńskiej kultury po Wojciechu Szuniewiczu przejęła Joanna Jarocka, ówczesna szefowa Centrum Krotoszyńskich Inicjatyw. Oczywiście zwyciężając w konkursie na dyrektora KOK-u.

A co teraz, gdy sprawy nabrały niespodziewanego obrotu? Fakt jest taki, że ta sytuacja nikomu dobrze nie służy.

- Jestem tu prawie 2,5 roku i próbowałam wprowadzić jakieś zmiany. Człowiek ma wizję i chce pracować w zespole, który będzie szedł w tym kierunku. Jest jednak grupa osób, którym nie pasują te zmiany i nie ukrywam, że nie jest mi lekko, gdy słyszę niechęć. Rzucam propozycje wydarzeń, a pewne osoby mówią, że tego nie zrobią. Bardzo to zaburza moją pracę – mówi J. Jarocka.

 

Przeczytaj więcej:

No i jest... nowy, a raczej nowa szefowa krotoszyńskiej kultury!

 

 

"Uderza mnie niekompetencja"

W mediach społecznościowych rozgorzała szeroka dyskusja na temat odejścia z pracy dwóch osób.

- Akustyk otrzymał zmianę warunków zatrudnienia z całego na pół etatu. Nie przyjął ich i złożył wypowiedzenie - informuje Joanna Jarocka, dyrektor Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury w Krotoszynie. Wakat po Krzysztofie Kaźmierczaku - jak się dowiedzieliśmy - został już obsadzony.

Drugą osobą, która złożyła wypowiedzenie jest instruktorka teatralna Zuzanna Kozina-Błauciak, związana z KOK-iem od siedmiu lat.

- Pani Zuzia robiła bardzo dobrą pracę, fajne przedstawienia. Jest mi ogromnie przykro, że także złożyła wypowiedzenie - stwierdza J. Jarocka. - Będziemy szukać osoby, która ją zastąpi - dodaje dyrektorka KOK-u. W tym przypadku jednak motywy odejścia z pracy były inne.

Te odejścia z pracy - jak się okazuje - są konsekwencją innych działań, o których poniżej mówią sami zainteresowani oraz osoby bardziej lub mniej związane z kulturą.

- Pani dyrektor nie miała żadnego argumentu, żeby mnie zwolnić, więc zrobiła to w "białych rękawiczkach" czyli redukcja etatu, bo moim największym problemem jest to, że mówię ludziom prawdę prosto w oczy - opowiada K. Kaźmierczak, obecnie pracownik milickiego ośrodka kultury. - Gdy otrzymałem taką propozycję od pani dyrektor, to od razu powiedziałem, że wiąże się to z naszym rozstaniem. Otrzymałem od niej odpowiedź: będziesz miał więcej czasu wolnego. A swego czasu, podczas spotkania z burmistrzami, po wyborze nowego dyrektora, zapewniano nas, że nie ma planów redukcji etatów i zwolnień. Półtora roku później okazało się inaczej - stwierdza K. Kaźmierczak. I tu porusza kolejny wątek. - Uderza mnie niekompetencja. Teraz w Krotoszynie nie ma żadnej wizji na kulturę. My znamy się na tym, co robimy. Znajdziemy sobie pracę, ale osobiście boli mnie to, co dzieje się tutaj na miejscu, bo jesteśmy krotoszynianami. 

 

"Odchodzę, bo niemożliwe jest tworzenie kultury

czując się wewnętrznie źle"

Oliwy do ognia dolało odejście z KOK-u Zuzanny Koziny-Błauciak. To po jej wypowiedzeniu umowy o pracę w mediach społecznościowych zaczęto huczeć na temat sytuacji w KOK-u.

Odeszłam, bo praca w kulturze to zadanie, które polega na pracy dla ludzi i z ludźmi. Pokazując im, jaki cudowny jest świat sztuki. Aby to robić i to na dobrym poziomie, trzeba móc dawać swoją energię, umiejętności. Trzeba wytworzyć atmosferę, która sprzyja temu, aby ludzie, w każdym wieku mogli oddawać się swojej pasji i uczyć od instruktorów, którzy są specjalistami w swoich dziedzinach. Praca w kulturze wymaga otwartości, empatii, umiejętności słuchania. Model zarządzania w instytucjach kultury powinien służyć rozwojowi zarówno uczestników zajęć, jak i prowadzącym, którzy przekazują ciągle to nowe techniki i pozytywną energię, po którą uczestnicy kultury przychodzą - mówi Z. Kozina-Błauciak. - Odchodzę, bo niemożliwe jest tworzenie kultury czując się wewnętrznie źle.

 

"Rozmowa ze zwierzchniczką, która sama o sobie mówi,

że nie robi błędów, jest niemożliwa"

Sytuacja w Krotoszyńskim Ośrodku Kultury zdaje się napiętrzać. To już chyba nie jest ten etap sprawy, który można przemilczeć. Milczeć przynajmniej nie mają zamiaru osoby związane z krotoszyńską kulturą, które są jej częścią od wielu lat, dla których kultura to nie tylko mury budynku, w którym pracują...

- Od dwóch lat z ogonkiem zastanawiam się, czy moja wiara i zaangażowanie w to co robię zawodowo, ma jakikolwiek sens? Może lepiej wystąpiłabym w okolicznościowym teledysku? Albo zamiast dość kosztownej ceramiki, która nieustannie mnie fascynuje, zaczęłabym tworzyć figurki z masy solnej? Pewnie to mogłoby się podobać... - mówi z kolei Beata Ulbrych, szefująca krotoszyńskiej Galerii Refektarz. - Jednak kiedy patrzę na dzieci i dorosłych, z którymi spotykam się w pracowni plastycznej Krotoszyńskiego Ośrodka Kultury, wiem, że na to nie zasłużyli. I mimo niesprzyjającej (to eufemizm) atmosfery robię to, co zaczęłam 30 lat temu. Staram się dać dobrą energię do tworzenia, poszukiwań artystycznych i samodzielnego myślenia o sztuce i kulturze. Bardzo cenię sobie ludzi, z którymi pracuję. Każdy z nas jest inny, co innego potrafi i ta różnorodność jest fantastyczna! To, co dzieje się od czasu kiedy "powierzono stery krotoszyńskiej kultury" w ręce Pani Dyrektor Jarockiej budzi mój sprzeciw. Kultura to nie pojedyncza osoba! To zespół, współpraca, ludzie, którzy nas otaczają i przychodzą do nas. Kultury nie robi się przy pomocy nagan i kija, obserwacji przez kamery, które zostały zamontowane nie po to, aby śledzić pracowników... - dodaje. Rozmowa ze zwierzchniczką, która sama o sobie mówi, że nie robi błędów, jest niemożliwa - kończy swoją wypowiedź.

 

"Pasja nie umiera,

idziemy dalej, jesteśmy dla Was"

- Jesteście odbiorcami kultury i macie na nią wpływ. Pomóżcie nam o nią zadbać - apeluje z kolei Lidia Saracen, która prowadzi zajęcia z tańca i zawsze współorganizowała wydarzenia w partnerstwie. Z KOK-iem związana jest od 2009 roku, a od 10 roku życia przebywa tam minimum trzy razy w tygodniu. - W tej chwili nie potrafię oddawać części siebie na działania, które przeważnie tworzyliśmy w tak różnorodnym gronie, wspólnie: projekty, zajęcia, spotkania, imprezy. Na pomysły mieszkańców, nasze, stowarzyszeń, partnerów, na Wasze wydarzenia, które zawsze chętnie organizowaliśmy z myślą o wszystkich odbiorcach. Niestety, zaczyna brakować największych motywatorów, przede wszystkim doświadczonych osób, z którymi praca połączona z przyjaźnią dawała efekty, jakich mogliście być uczestnikami nieraz - stwierdza. - Pasja nie umiera, idziemy dalej, jesteśmy dla Was. Dlaczego nie w KOK?

 

"Tutaj system autokratyczny się nie sprawdzi.

To jest jak sypanie piasku w tryby."

O tym, że coś jest na rzeczy, wiadomo było już wcześniej. Nie jest to sytuacja, która pojawiła się z dnia na dzień, na co wskazują powyższe wypowiedzi. W połowie ubiegłego roku na temat napiętej sytuacji w KOK-u głos na sesji Rady Miejskiej w Krotoszynie zabrał radny Cezary Grenda.

 

Przeczytaj więcej:

"Jak taka ma być kultura, to jest po prostu dramat"

 

- Moja wiedza w tym temacie bierze się stąd, że znam ludzi związanych z krotoszyńską kulturą i z nimi rozmawiam. Wcześniej zabierałem głos, ponieważ byłem świadomy kryzysu, który się stanie - zaznacza C. Grenda. - W sposobie dyrektorowania Pani Jarockiej nie widać umiejętność kierowania zespołem ludzkim. Powiem krótko: jeśli ja się na czymś nie znam, to współpracuję i słucham tych którzy robią to od kilkudziesięciu lat. Niektóre imprezy KOK-u istnieją od dawna i Pani Jarocka mogłaby zaufać swoim pracownikom, którzy mają doświadczenie i wiedzą co robią. Szkoda, że tego nie zrobiła, no ale tu potrzebna byłaby pokora, a nie ster w mocnym ręku. Obserwując rozwój wydarzeń z przykrością odnoszę wrażenie, że Pani dyrektor brnie w złym kierunku, najpierw różnicując ludzi przy podwyżkach (naprawdę niskich wynagrodzeń), a potem proponując redukcję etatu. To wszystko niestety idzie w kierunku mobbingu i sytuacji, które poniżają pracowników - komentuje sprawę radny C. Grenda.

 

"Mamy oczywiście do czynienia

z nepotyzmem partyjnym"

Na nieco inny aspekt sprawy, który jednak także można dostrzec w powyższych wypowiedziach, zwraca uwagę radny miejski Krotoszyna Bartosz Kosiarski.

- Już wcześniej podkreślałem, że mamy oczywiście do czynienia z nepotyzmem partyjnym. Nie tylko w kwestii dyrektora w KOK-u, ale i spółkach podległych burmistrzowi. Inną kwestią jest to, że jeśli istnieje jakiś problem personalny, to burmistrz zawsze te problemy ignoruje i staje po stronie dyrektora czy prezesa. Moim zdaniem to błąd. Zwłaszcza burmistrzowi powinno zależeć na łagodzeniu takich sporów, bo od tego - między innymi - zależy jakość funkcjonowania podległych mu instytucji - stwierdza Bartosz Kosiarski.

 

"Mediator został wyznaczony"

Sprawę oczywiście zna burmistrz Krotoszyna. - Konflikty osobowe trudno z góry burmistrzowi rozstrzygać - mówi Franciszek Marszałek. - Rozmowy się odbyły. Mediator został wyznaczony - dodaje i odnośnie szczegółów odsyła nas do swojego zastępcy Ryszarda Czuszke.

- Na prośbę przedstawicieli załogi odbyło się spotkanie - w którym wzięli także udział pani naczelnik Joanna Ziembińska-Szczurek i pan Grzegorz Niedbała, który nadzoruje sprawy związane z kulturą - na temat sytuacji, która zaistniała - relacjonuje R. Czuszke. Konsekwencją tego spotkania, które odbyło się kilka dni temu, była rozmowa przeprowadzona przez wiceburmistrza z dyrektor KOK-u. O jej wynikach został poinformowany włodarz miasta. Drugą decyzją, która zapadła jest wyznaczenie mediatora. W tej sprawie skontaktowano się z Krzysztofem Manistą. - W tym tygodniu mamy otrzymać informację na temat osoby wytypowanej na mediatora - stwierdza R. Czuszke i dodaje, że ta sytuacja nie służy nikomu dobrze.

Natomiast na temat obecnego konfliktu na linii pracownicy, a dyrektor ośrodka kultury, przynajmmniej na razie, nie chce wypowiadać się Juliusz Poczta, który zasiadał w komisji oceniającej kandydatów na stanowisko dyrektora KOK-u. - Nie rozmawiałem na ten temat z panią dyrektor i z załogą, dlatego nie chciałbym się wypowiadać. To jest delikatna materia. Nie znam szczegółów - stwierdza J. Poczta. Dodaje jednak, że porozmawia w tej kwestii ze stronami konfliktu, bo nikomu w kulturze nie są potrzebne nieporozumienia.

 

"Zarzut braku wizji na kulturę

miałam stawiany wcześniej"

Jak szefowa KOK-u odnosi się do zarzutów kierowanych pod jej adresem?

- Zarzut braku wizji na kulturę miałam stawiany wcześniej, już po pół roku funkcjonowania. Swoją prezentację z konkursu przedstawiłam, omówiłam i jest znana pracownikom. Poza tym, w środy mamy wspólne spotkania, podczas których rozmawiamy, oczywiście w zależności od frekwencji. Później pojawił się kolejny zarzut, że nie ma wspólnie stworzonej strategii. Te prace trwają.

Zdaniem dyrektorki, ośrodek kultury powinien bardziej otworzyć się dla większej ilości odbiorców, by coraz więcej osób się z nim identyfikowało. - Za mojej kadencji poszerzyliśmy ofertę KOK-u o zajęcia jogi, terapię tańcem, zajęcia teatralne dla grup młodszych obecnie rozpoczyna działalność pracownia mody i warsztaty rękodzielnicze. W partnerstwie z CKI realizujemy projekt Aktywni Plus, dzięki któremu duża grupa seniorów korzysta z atrakcyjnych zajęć w KOK-u. Mam plan, żeby hol po remoncie był cały dzień otwarty dla seniorów i młodzieży.

 

"Czekam z niecierpliwością na wspólne spotkanie z mediatorem,

aby naprawić tę sytuację w KOK-u"

J. Jarocka chciałaby także zrównoważenia – jak sama mówi - kultury ambitniejszej z kulturą popularną. Są zarzuty, że za mało się dzieje. Uważam, że oferta nasza jest porównywalna do ofert ośrodków kultury z dużo większych od Krotoszyna miast i każdy znajdzie sobie coś dla siebie. Społeczność krotoszyńska jest tak ukształtowana, że więcej jest chętnych na kulturę popularną. Ale nie można zapominać też o tych bardziej ambitniejszych projektach. W najbliższym czasie chciałabym też uruchomić wolontariat i pracę z młodzieżą. To są moje główne cele – przedstawia.

Dyrektorka ustosunkowuje się także do stwierdzeń o braku motywacji do pracy wśród pracowników. - Od jakiegoś czasu też nie przychodzi mi się z przyjemnością do pracy. Na szczęście są osoby w KOK-u, z którymi pracuje się genialnie, jest rozmowa, jest dialog, jest współpraca, są ludzie, na których można polegać w stu procentach. To oni sprawiają, że praca staję się przyjemniejsza.

Naszą rozmowę dyrektorka kończy stwierdzeniem: Czekam z niecierpliwością na wspólne spotkanie z mediatorem, aby naprawić tę sytuację w KOK-u. Bardzo chcę poprawy sytuacji, bo wtedy wszystkim będzie lepiej przychodziło się do pracy i lepiej pracowało.





Sklep internetowy z włoskimi produktami - allitaliana.pl

Czytaj również

PARK ROZRYWKI RODZINNEJ LOCZEK KROTOSZYN
AZW KROTOSZYN
ERIKO MOBILNY ŻURAW
Polub nas na Facebooku - ikrotoszyn.pl
REKLAMA W DODATKU



Kurczak z rożna | Smażalnia ryb | Imprezy | BAR u ŻABY - Koźmin Wlkp.